Prokurator chciał wyższej kary - 25 lat więzienia, a obrońca łagodniejszego wyroku. Sąd Apelacyjny kary nie zmienił. Uznał, że proces trzeba powtórzyć, bo Sąd Okręgowy błędnie ustalił, co wydarzyło się w mieszkaniu ofiary.
Chodzi o między innymi o kolejność zadawania ciosów. "Problem w tej sprawie nie sprowadza się do tego, kto zabił, bo to wiemy, ale nie odpowiedziano, dlaczego zabito" - mówił sędzia Grzegorz Nowak. Sędzia wskazywał też, że Sąd Okręgowy powinien się zastanowić, czy nie była to zbrodnia w afekcie.
Takie działanie oskarżonego pod wpływem silnego wzburzenia, usprawiedliwione okolicznościami, jest zagrożone niższą karą. "Oskarżony chce zadać sobie śmierć albo co najmniej zademonstrować taką chęć. Informuje o tym swojego byłego partnera, z którym był związany również uczuciowo. Pokrzywdzony - niestety ku swojej zgubie - reaguje lekceważeniem" - tłumaczył sędzia.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego to mogło być impulsem do zbrodni. "Jeżeli Sąd Okręgowy uzna faktycznie, że mówimy o zbrodni w afekcie, to kara powinna być niższa tak, jak chciała obrona. A jeżeli sąd pierwszej instancji uzna, że nie mamy do czynienia z zabójstwem w afekcie, to wtedy powinien zastanowić się nad karą, o którą my wnioskowaliśmy, czyli karą 25 lat więzienia" - mówił po decyzji sądu prokurator Łukasz Stanke.